Adam Mickiewicz

1798 – 1855           Polen/Litauen

 

 

 

Mickiewicz (original)

Übertragungen von:

Sonety Krymskie

 Krim-Sonette

 

I - Stepy Akermańskie

Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu,
Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi;
Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi,
Omijam koralowe ostrowy burzanu.

Już mrok zapada, nigdzie drogi ni kurhanu,
Patrzę w niebo, gwiazd szukam, przewodniczek łodzi;
Tam z dala błyszczy obłok? tam jutrzeńka wschodzi?
To błyszczy Dniestr, to wzeszła lampa Akermanu.

Stójmy! - jak cicho! - słyszę ciągnące żurawie,
Których by nie dościgły źrenice sokoła;
Słyszę, kędy się motyl kołysa na trawie,

Kędy wąż śliską piersią dotyka się zioła.
W takiej ciszy! - tak ucho natężam ciekawie,
Że słyszałbym głos z Litwy. - jedźmy, nikt nie woła.


 


 

Karl Theodor Busch

Peter Cornelius

Carl von Pentz

Martin Remane

Ernst Rutra

ZaunköniG

II - Cisza morska

Na wysokości Tarkankut

Już wstążkę pawilonu wiatr zaledwie muśnie,
Cichymi gra piersiami rozjaśniona woda;
Jak marząca o szczęściu narzeczona młoda
Zbudzi się, aby westchnąć, i wnet znowu uśnie.

Żagle, na kształt chorągwi gdy wojnę skończono,
Drzemią na masztach nagich; okręt lekkim ruchem
Kołysa się, jak gdyby przykuty łańcuchem;
Majtek wytchnął, podróżne rozśmiało się grono.

O morze! pośród twoich wesołych żyjątek
Jest polip, co śpi na dnie, gdy się niebo chmurzy,
A na ciszę długimi wywija ramiony.

O myśli! w twojej głębi jest hydra pamiątek,
Co śpi wpośród złych losów i namiętnej burzy;
A gdy serce spokojne, zatapia w nim szpony.



 

Peter Cornelius

Carl von Pentz

Martin Remane

Ernst Rutra

ZaunköniG

III - Żegluga

Szum większy, gęściej morskie snują się straszydła,
Majtek wbiegł na drabinę, gotujcie się, dzieci!
Wbiegł, rozciągnął się, zawisł w niewidzialnej sieci,
Jak pająk czatujący na skinienie sidła.

Wiatr! - wiatr! - dąsa się okręt, zrywa się z wędzidła,
Przewala się, nurkuje w pienistej zamieci,
Wznosi kark, zdeptał fale i skróś niebios leci,
Obłoki czołem sieka, wiatr chwyta pod skrzydła.

I mój duch masztu lotem buja śród odmętu,
Wzdyma się wyobraźnia jak warkocz tych żagli,
Mimowolny krzyk łączę z wesołym orszakiem;

Wyciągam ręce, padam na piersi okrętu,
Zdaje się, że pierś moja do pędu go nagli:
Lekko mi! rzeźwo! lubo! wiem, co to być ptakiem.


 

 

Peter Cornelius

Carl von Pentz

Martin Remane

Ernst Rutra

ZaunköniG

IV – Burza

Zdarto żagle, ster prysnął, ryk wód, szum zawiei,
Głosy trwożnej gromady, pomp złowieszcze jęki,
Ostatnie liny majtkom wyrwały się z ręki,
Słońce krwawo zachodzi, z nim reszta nadziei.

Wicher z tryumfem zawył, a na mokre góry,
Wznoszące się piętrami z morskiego odmętu,
Wstąpił jenijusz śmierci i szedł do okrętu,
Jak żołnierz szturmujący w połamane mury.

Ci leżą na pół martwi, ów załamał dłonie,
Ten w objęcia przyjaciół żegnając się pada,
Ci modlą się przed śmiercią, aby śmierć odegnać.

Jeden podróżny siedział w milczeniu na stronie
I pomyślił: szczęśliwy, kto siły postrada,
Albo modlić się umie, lub ma się z kim żegnać.


 

Karl Theodor Busch

Peter Cornelius

Carl von Pentz

Martin Remane

Ernst Rutra

ZaunköniG

V - Widok gór ze stepów Kozłowa
Pielgrzym i Mirza

       Pielgrzym

Tam? czy Allah postawił ścianą morze lodu?
Czy aniołom tron odlał z zamrożonej chmury?
Czy Diwy z ćwierci lądu dźwignęli te mury,
Aby gwiazd karawanę nie puszczać ze wschodu?

Na szczycie jaka łuna! pożar Carogrodu!
Czy Allah, gdy noc chylat rozciągnęła bury,
Dla światów żeglujących po morzu natury
Tę latarnię zawiesił śród niebios obwodu?

       Mirza

Tam? - byłem; zima siedzi, tam dzioby potoków
I gardła rzek widziałem pijące z jej gniazda.
Tchnąłem, z ust mych śnieg leciał; pomykałem kroków,

Gdzie orły dróg nie wiedzą, kończy się chmur jazda,
Minąłem grom drzemiący w kolebce z obłoków,
Aż tam, gdzie nad mój turban była tylko gwiazda.
To Czatyrdah!

       Pielgrzym

                                    Aa!!

 

Karl Theodor Busch

Peter Cornelius

Carl von Pentz

Martin Remane

Ernst Rutra

ZaunköniG

VI – Bakczysaraj

Jeszcze wielka, już pusta Girajów dziedzina!
Zmiatane czołem baszów ganki i przedsienia,
Sofy, trony potęgi, miłości schronienia
Przeskakuje szrańcza, obwija gadzina.

Skróś okien różnofarbnych powoju roślina,
Wdzierając się na głuche ściany i sklepienia,
Zajmuje dzieło ludzi w imię przyrodzenia
I pisze Balsazara głoskami "RUINA".

W środku sali wycięte z marmuru naczynie;
To fontanna haremu, dotąd stoi cało
I perłowe łzy sącząc woła przez pustynie:

"Gdzież jesteś, o miłości, potęgo i chwało?
Wy macie trwać na wieki, Źródło szybko płynie,
O hańbo! wyście przeszły, a żródło zostało".



 

Peter Cornelius

Carl von Pentz

Martin Remane

Ernst Rutra

ZaunköniG

VII - Bakczysaraj w nocy

Rozchodzą się z dżamidów pobożni mieszkańce,
Odgłos izanu w cichym gubi się wieczorze,
Zawstydziło się licem rubinowym zorze,
Srebrny król nocy dąży spocząć przy kochance.

Błyszczą w haremie niebios wieczne gwiazd kagańce,
Śród nich po safirowym żegluje przestworze
Jeden obłok, jak senny łabędź na jeziorze,
Pierś ma białą, a złotem malowane krańce.

Tu cień pada z menaru i wierzchu cyprysa,
Dalej czernią się kołem olbrzymy granitu,
Jak szatany siedzące w dywanie Eblisa

Pod namiotem ciemności; niekiedy z ich szczytu
Budzi się błyskawica i pędem farysa
Przelatuje milczące pustynie błekitu.



 

Peter Cornelius

Carl von Pentz

Martin Remane

Ernst Rutra

ZaunköniG

VIII - Grób Potockiej

W kraju wiosny, pomiędzy rozkosznymi sady,
Uwiędłaś, młoda różo! bo przeszłości chwile,
Ulatując od ciebie jak złote motyle,
Rzuciły w głębi serca pamiątek owady.

Tam na północ ku Polsce świecą gwiazd gromady,
Dlaczegoż na tej drodze błyszczy się ich tyle?
Czy wzrok twój ognia pełen, nim zgasnął w mogile,
Tam wiecznie lecąc jasne powypalał ślady?

Polko! - i ja dni skończę w samotnej żałobie;
Tu niech mi garstkę ziemi dłoń przyjazna rzuci.
Podróżni często przy twym rozmawiają grobie,

I mnie wtenczas dźwięk mowy rodzinnej ocuci;
I wieszcz, samotną piosnkę dumając o tobie,
Ujrzy bliską mogiłę i dla mnie zanuci.



 

Peter Cornelius

Carl von Pentz

Martin Remane

Ernst Rutra

ZaunköniG

IX - Mogiły Haremu

Mirza do Pielgrzyma

Tu z winnicy miłości niedojrzałe grona
Wzięto na stół Allacha; tu perełki wschodu,
Z morza uciech i szczęścia, porwała za młodu
Truna, koncha wieczności, do mrocznego łona.

Skryła je niepamięci i czasu zasłona,
Nad nimi turban zimny błyszczy śród ogrodu,
Jak buńczuk wojska cieniów, i ledwie u spodu
Zostały dłonią giaura wyryte imiona.

O wy, róże edeńskie! u czystości stoku
Odkwitnęły dni wasze pod wstydu liściami,
Na wieki zatajone niewiernemu oku.

Teraz grób wasz spójrzenie cudzoziemca plami,
Pozwalam mu, - darujesz, o wielki Proroku!
On jeden z czudzoziemców poglądał ze łzami.



 

Peter Cornelius

Carl von Pentz

Martin Remane

Ernst Rutra

ZaunköniG

X - Bajdary

Wypuszczam na wiatr konia i nie szczędzę razów;
Lasy, doliny, głazy, w kolei, w natłoku
U nóg mych płyną, giną jak fale potoku;
Chcę odurzyć się, upić tym wirem obrazów.

A gdy spieniony rumak nie słucha rozkazów,
Gdy świat kolory traci pod całunem mroku,
Jak w rozbitym zwierciedle, tak w mym spiekłym oku
Snują się mary lasów i dolin, i głazów.

Ziemia śpi, mnie snu nie ma; skaczę w morskie łona,
Czarny, wydęty bałwan z hukiem na brzeg dąży,
Schylam ku niemu czoło, wyciagam ramiona,

Pęka nad głową fala, chaos mię okrąży;
Czekam, aż myśl, jak łódka wirami kręcona,
Zbłąka sie i na chwilę w niepamięć pogrąży.



 

Karl Theodor Busch

Peter Cornelius

Carl von Pentz

Martin Remane

Ernst Rutra

ZaunköniG

XI - Ałuszta w dzień

Już góra z piersi mgliste otrząsa chylaty,
Rannym szumi namazem niwa złotokłosa,
Kłania się las i sypie z majowego włosa,
Jak z różańca chalifów, rubin i granaty.

Łąka w kwiatach, nad łąką latające kwiaty,
Motyle różnofarbne, niby tęczy kosa,
Baldakimem z brylantów okryły niebiosa;
Dalej sarańcza ciągnie swój całun skrzydlaty.

A kędy w wodach skała przegląda się łysa,
Wre morze i odparte z nowym szumem pędzi;
W jego szumach gra światło jak w oczach tygrysa,

Sroższą zwiastując burzę dla ziemskiej krawędzi;
A na głębinie fala lekko się kołysa
I kąpią się w niej floty i stada łabędzi.



 

Karl Theodor Busch

Peter Cornelius

Carl von Pentz

Martin Remane

Ernst Rutra

ZaunköniG

XII - Ałuszta w nocy

Rzeźwią się wiatry, dzienna wolnieje posucha,
Na barki Czatyrdachu spada lampa światów,
Rozbija się, rozlewa strumienie szkarłatów
I gaśnie. Błędny pielgrzym ogląda się, słucha:

Już góry poczerniały, w dolinach noc głucha,
Źródła szemrzą jak przez sen na łożu z bławatów;
Powietrze tchnące wonią, tą muzyką kwiatów,
Mówi do serca głosem tajemnym dla ucha.

Usypiam pod skrzydłami ciszy i ciemnoty;
Wtem budzą mię rażące meteoru błyski,
Niebo, ziemię i góry oblał potop złoty!

Nocy wschodnia! ty na kształt wschodniej odaliski
Pieszczotami usypiasz, a kiedym snu bliski,
Ty iskrą oka znowu budzisz do pieszczoty.



 

Peter Cornelius

Carl von Pentz

Martin Remane

Ernst Rutra

ZaunköniG

XIII - Czatyrdach

       Mirza

Drżąc muślemin całuje stopy twej opoki,
Maszcie krymskiego statku, wieki Czatyrdachu!
O minarecie świata! o gór padyszachu!
Ty, nad skały poziomu uciekłszy w obłoki,

Siedzisz sobie pod bramą niebios, jak wysoki
Gabryjel pilnujący edeńskiego gmachu;
Ciemny las twoim płaszczem, a janczary strachu
Twój turban z chmur haftują błyskawic potoki.

Nam czy slońce dopieka, czyli mgła ocienia,
Czy sarańcza plon zetnie, czy giaur pali domy -
Czatyrdachu, ty zawsze głuchy, nieruchomy,

Między światem i niebem jak drogman stworzenia,
Podesławszy pod nogi ziemie, ludzi, gromy,
Słuchasz tylko, co mówi Bóg do przyrodzenia.



 

Peter Cornelius

Carl von Pentz

Martin Remane

Ernst Rutra

B. K. Tragelehn

ZaunköniG

XIV - Czatyrdach

 

     Pielgrzym

U stóp moich kraina dostatków i krasy,
Nad głową niebo jasne, obok piękne lice;
Dlaczegoż stąd ucieka serce w okolice
Dalekie, i - niestety! jeszcze dalsze czasy?

Litwo! piały mi wdzięczniej twe szumiące lasy
Niż słowiki Bajdaru, Salhiry dziewice;
I weselszy deptałem twoje trzęsawice
Niż rubinowe morwy, złote ananasy.

Tak daleki! tak różna wabi mię ponęta!
Dlaczegoż roztargniony wzdycham bez ustanku
Do tej, którą kochałem w dni moich poranku?

Ona w lubej dziedzinie, która mi odjęta,
Gdzie jej wszystko o wiernym powiada kochanku;
Depcąc świeże me ślady czyż o mnie pamięta?



 

Peter Cornelius

Carl von Pentz

Martin Remane

Ernst Rutra

ZaunköniG

XV - Droga nad przepaścią w Czufut-Kale

Mirza i Pielgrzym

       Mirza

Zmów pacierz, opuść wodze, odwróć na bok lica,
Tu jeździec końskim nogom swój rozum powierza;
Dzielny koń! patrz, jak staje, głąb okiem rozmierza,
Uklęka, brzeg wiszaru kopytem pochwyca,

I zawisnął. - Tam nie patrz! tam spadła źrenica,
Jak w studni Al-Kahiru, o dno nie uderza.
I ręką tam nie wskazuj - nie masz u rąk pierza;
I myśli tam nie puszczaj, bo myśl jak kotwica,

Z łodzi drobnej ciśniona w niezmierność głębiny,
Piorunem spadnie, morza do dna nie przewierci,
I łódż z sobą przechyli w otchłanie chaosu.

       Pielgrzym

Mirzo, a ja spójrzałem! Przez świata szczeliny
Tam widziałem - com widział, opowiem - po śmierci,
Bo w żyjących języku nie ma na to głosu.



 

Karl Theodor Busch

Peter Cornelius

Carl von Pentz

Martin Remane

Ernst Rutra

ZaunköniG

XVI - Góra Kikineis

       Mirza

Spójrzyj w przepaść - niebiosa leżące na dole,
To jest morze; - śród fali zda się, że ptak-góra,
Piorunem zastrzelony, swe masztowe pióra
Roztoczył kręgiem szerszym niż tęczy półkole,

I wyspą śniegu nakrył błękitne wód pole.
Ta wyspa żeglująca w otchłani - to chmura!
Z jej piersi na pół świata spada noc ponura;
Czy widzisz płomienistą wstążkę na jej czole?

To jest piorun! - lecz stójmy, otchłanie pod nogą,
Musim wąwóz przesadzić w całym konia pędzie;
Ja skaczę, ty z gotowym biczem i ostrogą,

Gdy zniknę z oczu, patrzaj w owe skał krawędzie:
Jeśli tam pióro błyśnie, to mój kołpak będzie;
Jeśli nie, już ludziom nie jechać tą drogą.



 

Peter Cornelius

Carl von Pentz

Martin Remane

Ernst Rutra

ZaunköniG

XVII - Ruiny zamku w Bałakławie

Te zamki, połamane zwaliska bez ładu,
Zdobiły cię i strzegły, o niewdzięczny Krymie!
Dzisiaj sterczą na górach jak czaszki olbrzymie,
W nich gad mieszka lub człowiek podlejszy od gadu.

Szczeblujmy na wieżycę! Szukam herbów śladu;
Jest i napis, tu może bohatera imię,
Co było wojsk postrachem, w zapomnieniu drzymie,
Obwinione jak robak liściem winogradu.

Tu Grek
dłutował w murach ateńskie ozdoby,
Stąd Italczyk Mongołom narzucał żelaza
I mekkański przybylec nucił pieśń namaza.

Dziś sępy czarnym skrzydłem oblatują groby;
Jak w mieście, które całkiem wybije zaraza,
Wiecznie z baszt powiewają chorągwie żałoby.



 

Peter Cornelius

Carl von Pentz

Martin Remane

Ernst Rutra

ZaunköniG

XVIII - Ajudah

Lubię poglądać wsparty na Judahu skale,
Jak spienione bałwany to w czarne szeregi
Scisnąwszy się buchają, to jak srebrne śniegi
W milijonowych tęczach kołują wspaniale.

Trącą się o mieliznę, rozbiją na fale,
Jak wojsko wielorybów zalegając brzegi,
Zdobędą ląd w tryumfie i na powrót, zbiegi,
Miecą za sobą muszle, perły i korale.

Podobnie na twe serce, o poeto młody!
Namiętność często groŹne
wzburza niepogody,
Lecz gdy podniesiesz bardon, ona bez twej szkody

Ucieka w zapomnienia pogrążyć się toni
I nieśmiertelne pieśni za sobą uroni,
Z których wieki uplotą ozdobę twych skroni.

 

 

 

 

Peter Cornelius

Carl von Pentz

Martin Remane

Ernst Rutra

ZaunköniG

Sonety Odeskie

 

 Odessa-Sonette

Quand'era in parte altr'uom da quel, ch'io sono.

PETRARCA

 

 

I - DO LAURY

 

Ledwiem ciebie zobaczy, jużem się zapłonił,

W nieznanym oku dawnej znajomości pytał;

I z twych jagód wzajemny rumieniec wykwitał

Jak z róży, której piersi zaranek odsłonił.

 

Ledwieś piosnkę zaczęła, jużem łzy uronił,

"Twój głos wnikał do serca i za duszę chwytał;

Zdało się, że ją anioł po imieniu witał

I w zegar niebios chwilę zbawienia zadzwonił.

 

O luba! niech twe oczy przyznać sił nie boją,

Jeśli cię mym spójrzeniem jeśli głosem wzruszę;

Nie dbam, że los i ludzie przeciwko nam stoją,

 

Że uciekać i kochać bez nadziei muszę.

Niech ślub ziemski innego darzy ręką twoją,

Tylko wyznaj, że Bóg mi. poślubił twą duszę.

 

 

 

 

Peter Cornelius

Heinz Czechowski

Hans-Peter Hoelscher-Obermaier

ZaunköniG

II

 

Mówię z sobą, z drugimi plączę się w rozmowie,

Serce bije gwałtownie, oddechem nie władnę,

Iskry czuję w źrenicach, a na twarzy bladnę;

Niejeden z obcych głośno pyta o me zdrowie

 

Albo o mym rozumie cóś na ucho powie.

Tak cały dzień przemęczę; gdy na łoże padnę

W nadziei, że snem chwilę cierpieniom ukradnę,

Serce ogniste mary zapala w mej głowie.

 

Zrywam się, biegę, składam na pamięć wyrazy,

Którymi mam złorzeczyć okrucieństwu twemu,

Składane, zapomniane po milijon razy.

 

Ale gdy ciebie ujrzę, nie pojmuję, czemu

Znowu jestem spokojny, zimniejszy nad głazy,

Aby goreć na nowo - milczeć po dawnemu.

 

 

 

 

Peter Cornelius

ZaunköniG

III

 

Nieuczona twą postać, niewymyślne słowa,

Ani lice, ni oko nad inne nie błyska,

A każdy rad cię ujrzeć, rad posłyszeć z bliska;

Choć w ubraniu pasterki, widno, żeś królowa.

 

Wczora brzmiały i pieśni, i głośna rozmowa,

Pytano się o twoich rówiennic nazwiska,

Ten im pochwały sypie, inny żarty ciska;

Ty weszłaś, - każdy święte milczenie zachowa.

 

Tak śród uczty, gdy śpiewak do choru wyzywał,

Gdy koła tańcujących wiły się po sali,

Nagle staną i zmilkną; każdy zapytywał,

 

Nikt nie wiedział, dlaczego w zadumieniu stali.

"Ja wiem - rzecze poeta - anioł przelatywał".

Uczcili wszyscy gościa, - nie wszyscy poznali.

 

 

 

 

Karl Theodor Busch

Peter Cornelius

ZaunköniG

IV - WIDZENIE SIĘ W GAJU

 

"Tyżeś to? i tak późno?" - "Błędną miałem drogę,

Śród lasów, przy niepewnym księżyca promyku;

Tęskniłaś? myślisz o mnie?" - "Luby niewdzięczniku

Pytaj się, czy ja myśleć o czym innym mogę!"

 

"Pozwól uścisnąć dłonie, ucałować nogę.

Ty drżysz! czego?" - "Ja nie wiem; błądząc po gaiku

Lękam się szmeru liścia, nocnych ptaków krzyku;

Ach! musimy być winni, kiedy czujem trwogę".

 

"Spójrzyj mi w oczy, w czoło; nigdy z takim czołem

Nie idzie zbrodnia, trwoga nie patrzy tak śmiele.

Przebóg! jesteśmyż winni, że siedzimy społem?

 

"Wszak siedzę tak daleko, mówię tak niewiele,

I zabawiam się z tobą, mój ziemski aniele!

Jak gdybyś już niebieskim stała się aniołem".

 

 

 

 

Karl Theodor Busch

Peter Cornelius

Karl Dedecius

ZaunköniG

V

 

Potępi nas świętoszek, rozpustnik wyśmieje,

Że chociaż samotnymi otoczeni ściany,

Chociaż ona tak młoda, ja tak zakochany,

Przecież ja oczy spuszczam, a ona łzy leje.

 

Ja bronię się ponętom, ona i nadzieje

Chce odstraszyć, co chwila brząkając kajdany,

Którymi ręce związał nam los opłakany.

Nie wiemy sami, co się w sercach naszych dzieje.

 

Jestże to ból? lub rozkosz? Gdy czuję ściśnienia

Twych dłoni, kiedy z ustek zachwycę płomienia,

Luba! czyż mogę temu dać imię cierpienia?

 

Ale kiedy się łzami nasze lica zroszą,

Gdy się ostatki życia w westchnieniach unoszą,

Luba! czyliż to mogę nazywać rozkoszą?

 

 

 

 

Peter Cornelius

ZaunköniG

VI -  RANEK I WIECZÓR

 

Słońce błyszczy na wschodzie w chmur ognistych

A na zachodzie księżyc blade lice mroczy,

Róża za słońcem pączki rozwinione toczy,

Fijołek klęczy zgięty pod kroplami ranku.

 

Laura błysnęła w oknie, ukląkłem na ganku;

Ona muskając sploty swych złotych warkoczy:

"Czemu - rzekła - tak rano smutne macie oczy,

I miesiąc, i fijołek, i ty, mój kochanku?"

 

W wieczór przyszedłem nowym bawić się widokiem;

Wraca księżyc, twarz jego pełna i rumiana,

Fijołek podniósł listki otrzeźwione mrokiem.

 

Znowu stanęła w oknie moja, ukochana,

W piękniejszym jeszcze stroju i z weselszym okien

Znowu u nóg jej klęczę - tak smutny jak z rana.

 

 

 

 

Karl Theodor Busch

Peter Cornelius

Heinz Czechowski

ZaunköniG

VII - Z PETRARKI

Senuccio i'vo'che sappi.

 

Chcecie wiedzieć, co cierpię, rówiennicy moi?

Odmaluję najwierniej, ile pióro zdoła.

Mary ja dotąd pośród pamiątek kościoła

Myślą gonię i duch mój o przeszłości roi.

 

Tu zwykła igrać, ówdzie zamyślona stoi,

Tam z niechęcią twarz kryła, tu mię okiem woła,

Tu gniewna, tam posępna, tu znowu wesoła,

Tu swe lica w łagodność, tu w powagę stroi.

 

Tam piosenkę nuciła, tu mi dłoń ścisnęła,

Tu usiadła, tam naszej rozmowy początek.

Stąd biegła, tu na piasku imię moje kryśli,

 

Tam słówko powiedziała, ta z cicha westchnęła,

Tam się zarumieniła - ach! śród tych pamiątek

Wiecznie miota się serce i plączą się myśli.

 

 

 

 

ZaunköniG

VIII - DO NIEMNA

 

Niemnie, domowa rzeko moja Z gdzie są wody,

Które niegdyś czerpałem ar niemowlęce dłonie,

Na których potem w dzikie pływałem ustronie,

Sercu niespokojnemu szukając ochłody?

 

Tu Laura, patrząc z chlubą na cień swej urody,

Lubiła włos zaplatać i zakwiecać skronie,

Tu obraz jej malowny w srebrnej fali łonie

Łzami nieraz mąciłem, zapaleniec młody.

 

Niemnie, domowa rzeko, gdzież są tamte zdroje,

A z nimi tyle szczęścia, nadziei tak wiele?

Kędy jest miłe latek, dziecinnych wesele?

 

Gdzie milsze burzliwego wieku niepokoje?

Kędy jest Laura moja, gdzie są przyjaciele?

Wszystko przeszło, a czemuż nie przejdą łzy moje!

 

 

 

 

Peter Cornelius

Karl Dedecius

ZaunköniG

IX - STRZELEC

 

Widziałem, jak dzień cały pośród letniej spieki

Błąkał się strzelec młody; stanął nad strumieniem,

Długo poglądał wkoło i rzecze z westchnieniem:

"Chcę ją widzieć, nim kraj ten opuszczę na wieki,

 

"Chcę widzieć nie widziany". Wtem leci zza rzeki

Konna łowczyni strojna Dyjany odzieniem,

Wstrzymuje konia, staje, zwraca się wejrzeniem:

Zapewne jechał za nią towarzysz daleki.

 

Strzelec cofnął się, zadrżał i oczy Kaima

Zataczając po drodze, gorzko się uśmiechał,

Drżącą ręką broń nabił, dąsa się i zżyma,

 

Odszedł nieco, jakoby swej myśli zaniechał.

Wtem dojrzał mgłę kurzawy; wzniesioną broń trzyma,

Bierze na cel, mgła bliżej - lecz nikt nie nadjechał.

 

 

 

 

Karl Theodor Busch

Peter Cornelius

Karl Dedecius

ZaunköniG

X - BŁOGOSŁAWIEŃSTWO

    Z Petrarki

 

Błogosławiony rok ów, miesiąc i niedziela,

I dzień ów, i dnia cząstka, i owa godziną,

I chwila, i to miejsce, gdzie moja dziewczyna

Uczucia mi natchnęła, choć ich nie podziela.

 

Błogosławione oczki blasku i wesela,

Skąd amorek wygląda i łuczek napina,

Błogosławiony łuczek, strzałki i chłopczyna,

Co do mnie wówczas strzelił, ach t i dotąd strzela.

 

Błogosławię ci, pierwsza piosnko nieuczona,

Którą odbiły lasy domowe i rzeki,

Którą potem ojczysta powtarzała strona.

 

Błogosławię ci, pióro, którym w czas daleki

Wsławiłem ją, i moją pierś błogosławiona,

W której Laura mieszkała i mieszka na wieki.

 

 

 

 

Karl Dedecius

ZaunköniG

XI - REZYGNACJA

 

Nieszczęśliwy, kto próżno o wzajemność woła,

Nieszczęśliwszy jest, kogo próżne serce nudzi,

Lecz ten u mnie ze wszystkich nieszcześliwszy ludzi,

Kto nie kocha, że kochał, zapomnieć nie zdoła.

 

Widząc jaskrawe oczy i bezwstydne czoła,

Pamiątkami zatruwa rozkosz, co go łudzi;

A jeśli wdzięk i cnota czucie w nim obudzi,

Nie śmie z przekwitłym sercem iść do stóp anioła.

 

Albo drugimi gardzi, albo siebie wini,

Minie ziemiankę, z drogi ustąpi bogini,

A na obiedwie patrząc żegna się z nadzieją.

 

I serce ma podobne do dawnej świątyni,

Spustoszałej niepogód i czasów koleją,

Gdzie bóstwo nie chce mieszkać, a ludzie nie śmieją.

 

 

 

 

Peter Cornelius

Heinz Czechowski

ZaunköniG

XII - DO * * *

 

Patrzysz mi w oczy, wzdychasz; zgubna twa prostota!

Lękaj się jadu, który w oczach źmii płonie,

Uciekaj, nim cię oddech zatruty owionie,

Jeśli nie chcesz, kląć reszty twojego żywota.

 

Szczerość, jeszcze mi jedna pozostałą cnota;

Wiedz, że niegodny ogień zapalasz w mym łonie;

Lecz umiem żyć samotny - i po cóż przy zgonie

Ma się wikłać w me losy niewinna istota?

 

Lubię rozkosz, lecz zwodzić nadto jestem dumny

Tyś dziecko, mnie namiętne przepaliły bole;

Tyś szczęśliwa, twe miejsce w biesiadników kole,

 

Moje, gdzie są przeszłości smętarze i trumny.

Młody bluszczu; zielone obwijaj topole,

Zostaw cierniom grobowe otaczać kolumny.

 

 

 

 

Karl Theodor Busch

Peter Cornelius

ZaunköniG

XIII

 

Pierwszy raz jam niewolnik z mojej rad niewoli:

Patrzę na ciebie, z czoła nie znika pogoda;

Myślę o tobie, z myśli nie znika swobodą;

Kocham ciebie, a przecież serce mi nie boli.

 

Nieraz brałem za szczęście chwileczkę swawoli,

Nieraz mię obłąkała wyobraźnią młoda

Albo słówka zdradliwe i wdzięczna uroda,

Lecz wtenczas i rozkosznej złorzeczyłem doli.

 

Nawet owę, gdy owę kochałem niebiankę,

Ileż łez, jaki zapał, jaka niegdyś trwoga,

I żal teraz na samę imienia jej wzmiankę.

 

Z tobą tylko szczęśliwy, z tobą, moja droga!

Bogu chwała, że taką zdarzył mi kochankę,

I kochance, że uczy chwalić Pana Boga.

 

 

 

 

Peter Cornelius

Karl Dedecius

Lore Franz

ZaunköniG

XIV

 

Luba! ja wzdycham, pamięć niebieskiej pieszczoty

Trują mi okropnego rozmyślania chwile.

Ach! może serce twoje, co cierpiało tyle,

Może, boję się wyrzec, pustoszą zgryzoty.

 

Luba, i cożeś winna, że twych ocząt groty

Tak palące, że usta śmieją się tak mile?

Zbyt ufałaś mej cnocie, zbyt swej własnej sile,

I nazbyt ognia Stwórca wlał w nasze istoty.

 

Przewalczyliśmy wiele i dni, i tygodni,

Młodzi, zawsze samotni, zawsze z sobą w parze,

I byliśmy oboje długo siebie godni.

 

Teraz, ach! pójdę łzami oblewać ołtarze,

Nie będę mojej żebrać przebaczenia zbrodni,

Tylko niech mię Bóg twoją zgryzotą nie karze.

 

 

 

 

Peter Cornelius

Heinz Czechowski

ZaunköniG

XV - DZIEŃDOBRY

 

Dzieńdobry! nie śmiem budzić, o wdzięczny widoku!

Jej duch na poły w rajskie wzleciał okolice,

Na poły został boskie ożywiając lice,

Jak słońce na pół w niebie, pół w srebrnym obłoku.

 

Dzieńdobry! już westchnęła, błysnął promyk w oku,

Dzieńdobry! już obraża światłość twe źrenice

Naprzykrzają się ustom muchy swawolnice,

Dzieńdobry! słońce w oknach, ja przy twoim boku.

 

Niosłem słodszy dzieńdobry, lecz twe senne wdzięki

Odebrały mi śmiałość; niech się wprzódy dowiem:

Z łaskawym wstajesz sercem? z orzeźwionym zdrowiem?

 

Dzieńdobry! nie pozwalasz ucałować ręki?

Każesz odejść, odchodzę: oto masz sukienki,

Ubierz się i wyjdź prędko - dzieńdobry ci powiem.

 

 

 

 

Karl Theodor Busch

Peter Cornelius

ZaunköniG

XVI - DOBRANOC

 

Dobranoc! już dziś więcej nie będziem bawili,

Niech snu anioł modrymi skrzydły cię otoczy;

Dobranoc! niech odpoczną po łzach twoje oczy;

Dobranoc! niech się serce pokojem zasili.

 

Dobranoc! z każdej ze mną przemówionej chwili

Niech zostanie dźwięk jakiś cichy i uroczy,

Niechaj gra w twoim uchu, a gdy myśl zamroczy,

Niech się mój obraz sennym źrenicom przymili.

 

Dobranoc! obróć jeszcze raz na mnie oczęta,

Pozwól lica. - Dobranoc! - Chcesz na sługi klasnąć?

Daj mi pierś ucałować. - Dobranoc! zapięta.

 

Dobranoc! już uciekłaś i drzwi chcesz zatrzasnąć.

Dobranoc ci przez klamkę - niestety! zamknięta!

Powtarzając: dobranoc! nie dąłbym ci zasnąć.

 

 

     

 

Karl Theodor Busch

Peter Cornelius

Wilhelm Tkaczyk

ZaunköniG

XVII  - DOBRYWIECZÓR

 

Dobrywieczór! on dla mnie najsłodszym życzeniem;

Nigdy, czy to przed nocą dzieli nas zapora,

Czyli mię ranna znowu przywołuje pora,

Nie żegnam się, ni witam z takim zachwyceniem,

 

Jak w tg chwilę, wieczornym ośmielony cieniem;

Ty nawet, milczeć rada i płonić się skora,

Gdy usłyszysz życzenie dobrego wieczora,

Żywszym okiem, głośniejszym rozmawiasz westchnieniem.

 

Niechaj dzieńdobry wschodzi tym, co społem żyją,

Objaśniać pracę, która ich ręce jednoczy;

Dobranoc niech szczęśliwych kochanków otoczy,

 

Gdy z rozkoszy kielicha trosk osłodę piją;

A tym, co się kochają i swą miłość kryją,

Dobrywieczór niech przyćmi zbyt wymowne oczy.

 

 

 

 

Peter Cornelius

ZaunköniG

 XVIII  - DO D.D. - WIZYTA

 

Ledwie wnijdę, słów kilka przemówię z nią samą:

Jużci dzwonek przerażą, wpada galonowy,

Za nim wizyta, za nią ukłony, rozmowy,

Ledwie wizyta z bramy, już druga za bramą.

 

Gdybym mógł, progi wilczą otoczyłbym jamą,

Stawiłbym lisie pastki, kolczate okowy,

A jeśli nie dość bronią, uciec bym gotowy

Na tamten świat, stygową zasłonić się tamą.

 

O przeklęty nudziarzu! ja liczę minuty,

Jak zbrodniarz, co go czeka ostatnia katusza:

Ty pleciesz błahe dzieje wczorajszej reduty.

 

Już bierzesz rękawiczki, szukasz kapelusza,

Teraz odetchnę nieco, wstąpi we mnie dusza...

O bogi! znowu siada, siedzi jak przykuty!

 

 

 

 

Peter Cornelius

Karl Dedecius

B. K. Tragelehn

ZaunköniG

XIX - DO WIZYTUJĄCYCH

 

Pragniesz miłym być gościem, czytaj rady moje:

Nie dość wszedłszy donosić, o czym wszyscy wiedzą,

Źe dzisiaj tam walcują, ówdzie obiad jedzą,

Zboże tanie, deszcz pada, w Grecyi rozboje.

 

Jeśli w salonie znajdziesz bawiących się dwoje,

Zważaj, czy cię z ukłonem, z rozmową uprzedzą,

Czyli daleko jedno od drugiego siedzą,

Czy wszystko jest na miejscu, czy w porządku stroje.

 

Jeśli pani co wyraz zaśmiać się gotowa,

Choć usta śmiać się nie chcą; jeśli panicz z boku

Pogląda i zegarek dobywa i chowa,

 

I grzeczność ma na ustach, a coś złego w oku:

Wiesz, jak ich trzeba witać? - Bywaj zdrów, bądź zdrowa.

A kiedy ich masz znowu odwiedzić? - Po roku.

 

 

 

 

Peter Cornelius

ZaunköniG

XX - POŻEGNANIE - DO D. D.

 

Odpychasz mię? - czym twoje serce już postradał?

Lecz jam go nigdy nie miał; -- czyli broni cnota?

Lecz ty pieścisz innego; - czy że nie dam złota?

Lecz jam go wprzódy nie dał, a ciebie posiadał.

 

I nie darmo; choć skarbów przed tobąm nie składał,

Ale mi drogo każda kupiona pieszczota,

Na wagę duszy mojej, pokojem żywota;

Dlaczegoż mię odpychasz? - nadaremniem badał.

 

Dziś odkrywam łakomstwo nowe w sercu twojem:

Pochwalnych wierszy chciałaś; marny pochwał dymie!

Dla nich więc igrasz z bliźnich szczęściem i pokojem?

 

Nie kupić Muzy! W każdym ślizgałem się rymie,

Gdym szedł na Parnas z lauru wieńczyć cię zawojem,

I ten wiersz wraz mi stwardniał, żem wspomniał twe imię.

 

 

 

 

Peter Cornelius

Hans-Peter Hoelscher-Obermaier

ZaunköniG

 XXI - DANAIDY

 

Płci piękna! gdzie wiek złoty, gdy za polne kwiaty,

Za haftowane kłosem majowe sukienki,

Kupowano panieńskie serduszka i wdzięki,

Gdy do lubej gołębia posyłano w swaty?

 

Dzisiaj wieki są tańsze, a droższe zapłaty.

Ta, której złoto daję, prosi o piosenki;

Ta, której serce daję, żądała mej ręki;

Ta, którą opiewałem, pyta, czym bogaty.

 

Danaidy! rzucałem w bezdeń waszej chęci

Dary, pieśni i we łzach roztopioną duszę;

Dziś z hojnego jam skąpy, z czułego szyderca.

 

A choć mię dotąd jeszcze nadobna twarz nęci,

Choć jeszcze was opiewać i obdarzać muszę,

Lecz dawniej wszystko dałbym, dziś wszystko - prócz serca.

 

 

Peter Cornelius

Heinz Czechowski

ZaunköniG

XXII - EKSKUZA

 

Nuciłem o miłostkach w rówienników tłumie;

Jedni mię pochwalili, a drudzy szeptali:

"Ten wieszcz kocha się tylko, męczy się i żali,

Nic innego nie czuje lub śpiewać nie umie.

 

"W dojrzalsze wchodząc lata, przy starszym rozumie,Czemu serce płomykiem tak dziecinnym pali? Czyliż mu na to wieszczy głos bogowie dali, Aby o sobie tylko w każdej nucił dumie?"

 

Wielkomyślna przestroga! - wnet z górnymi duchy

Alcejski chwytam bardon, i strojem Ursyna

Ledwiem zaczął przegrywać, aż cała drużyna

 

Rozpierzchła się unosząc zadziwione słuchy;

Zrywam struny i w Letę ciskam bardon głuchy.

Taki wieszcz jaki słuchacz.

 

 

 

Peter Cornelius

Heinz Czechowski

Karl Dedecius

ZaunköniG

Verstreute Sonette

 

 

Przypomnienie

Karl Dedecius

Do Samotności

Karl Dedecius

Poezyjo!

Heinz Czechowski

Harald Kohtz